„Gdyby nie to, że w szkole trzeba siedzieć w ławkach, moje dziecko miałoby świetne oceny” – takie słowa nauczyciele niejednokrotnie słyszeli od wielu rodziców. „Powodem jego problemów z nauką jest sposób przekazywania wiedzy. On po prostu jest wzrokowcem, a większość zajęć tak naprawdę przeznaczona jest dla słuchowców” – dodają inni. Faktem jest, że o sposobie przekazywania wiedzy w polskich szkołach można byłoby mówić wiele, ale kwestie dotyczące wzrokowców, słuchowców i kinestetyków, o których wspomniano, wyglądają jednak zupełnie inaczej!
Mit o wzrokowcu, słuchowcu i kinestetyku
O tym, że teoria stylów uczenia się jest jednym z mitów psychologiczno-edukacyjnych, dowiedziałam się niedawno. Co więcej – przez 5 lat studiów pedagogicznych nikt nie wspomniał nawet, że jest to błędne założenie, a na licznych kursach, warsztatach i szkoleniach chętnie korzystano z tej typologii, a nawet stosowano różnorakie testy rzekomo weryfikujące, za pomocą jakiego stylu powinnam się uczyć, aby czynić to skuteczniej. Trudno się więc dziwić, że skoro tak ważne sprostowanie omijało szerokim łukiem osobę zawodowo zajmującą się edukacją, to tym bardziej mogło nie dotrzeć do wielu uczniów i rodziców. Ponadto intuicja podpowiada nam, że przecież coś w tym musi być, skoro jeden bez kolorowych fiszek nawet nie usiądzie do książek, a drugi uczy się tylko wtedy, gdy może opowiedzieć na głos o tym, co dopiero przeczytał. Jeśli jednak widzimy kota, który siedzi na wgniecionym dachu masywnego samochodu, to ta sama intuicja podpowiada nam, że to właśnie wspomniane zwierzę dokonało tej dewastacji. Jednakże waga kota i to, jaka musiałaby być jego siła nacisku, aby udało mu się to zrobić, podważają nasze przypuszczenia. Tego samego dokonują badacze weryfikujący rozmaite teorie. Ta, która dotyczy stylów uczenia się, niestety nie ma umocowania w nauce.
Ryzyko etykietowania
Okej – uznajmy więc, że Frank Coffield, Stephen Stahl, Guy Claxton oraz wielu innych naukowców mają rację i faktycznie osoby świadomie stosujące daną strategię nie uzyskują lepszych wyników w nauce. Co jednak w praktyce dla nas z tego wynika? Czy komukolwiek uczynimy szkodę nazywając dalej siebie wzrokowcem, jeśli uważamy, że mamy fotograficzną pamięć i kolorowe notatki pozwalają nam w lepszy sposób przyswajać informacje? Owszem – sobie (jeśli ten artykuł czytają uczniowie) lub naszym dzieciom (jeśli ten artykuł czytają rodzice). Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem. Przyjmijmy, że zapamiętywanie informacji dotyczących gramatyki, biografii znanych pisarzy i motywów literackich, czyli generalnie związanych z językiem polskim, wychodzi nam najlepiej z zastosowaniem elementów wizualnych. To dlatego, że jesteśmy wzrokowcem – rzeklibyśmy przed przeczytaniem tego artykułu. Weźmy jednak pod uwagę to, że od wielu lat nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z językiem angielskim i to pomimo tego, że stosujemy dokładnie tę samą metodę. Cóż – nic w tym dziwnego. Jedna osoba może bowiem stosować różne strategie przyswajania informacji. Posługiwanie się takimi uproszczonymi i schematycznymi etykietami może więc nie tylko nie przynosić pożądanych rezultatów, ale wręcz ograniczać możliwości naszego mózgu.
W łączeniu źródeł siła
Każdego z nas charakteryzują inne preferencje dotyczące nauki. Jedni nie są w stanie rozpocząć jej bez ciepłego koca i kubka herbaty, inni muszą takie miejsca omijać szerokim łukiem, bo to właśnie w takich okolicznościach najlepiej im się śpi, a nie zdobywa wiedzę. Drudzy uczą się zawsze przy biurku, wykorzystując do tego zestawy karteczek samoprzylepnych i także w tym nie ma niczego złego. W kontekście rzeczywistego stylu uczenia kluczowe nie jest bowiem przypięcie sobie etykiety, ale wzmacnianie przekazu, który trafia do naszego mózgu, a to następuje m.in. wówczas, gdy różnicujemy docierające do niego bodźce.
Wróćmy więc do wspomnianego wcześniej języka polskiego. Przygotowanie mapy myśli dotyczącej biografii Adama Mickiewicza warto wzmocnić np. wysłuchaniem podcastu na jego tematu. Towarzystwo Filomatów i Filaretów znacznie lepiej zapisze się w naszej pamięci wówczas, gdy opowiemy komuś o tym, co to był za twór i czemu cieszył się taką popularnością. Jeśli do tego odwiedzimy muzeum poświęcone autorowi „Pana Tadeusza” w Śmiełowie lub namówimy nauczycielkę do odegrania wybranych scen z epopei narodowej, szansa na zapamiętanie, dlaczego to Litwa wspominana jest w łapiącej za serce inwokacji, zdecydowanie wzrasta. Oczywiście, nie zawsze jesteśmy w stanie zaktywizować wszystkie zmysły i tańczyć poloneza, którego rozpoczyna Podkomorzy w parze z Zosią, jednakże chociażby przygotowanie pudełka z rekwizytami kojarzonymi przez nas z daną lekturą nie wymaga wielkiego wysiłku, a efekty przyniesie olbrzymie – zarówno tym, którzy myśleli, że zaliczają się do wzrokowców, słuchowców, jak i kinestetyków. Spróbuj to przetestować przy najbliższej okazji, a nie pożałujesz!
Przygotowanie do matury 2025 - nowy nabór:
Przygotowanie do matury 2026 - nowy nabór:
Przygotowanie do Egzaminu Ósmoklasisty 2025 - nowy nabór:
Odwiedź nasze kanały w mediach społecznościowych