O tym, że uczniowie ściągają na sprawdzianach, przepisują od siebie zadania domowe i korzystają z rozwiązań przygotowywanych przez rodziców i korepetytorów, wiedzieli wszyscy. Mało kto jednak podejrzewał, że sztuczna inteligencja jeszcze pogorszy sytuację kulejącego szkolnictwa. Tak się jednak stało. Sztuczna inteligencja, nad którą ubolewają tysiące rodziców i nauczycieli, jest jednym z najpoważniejszych wyzwań edukacyjnych XXI wieku.
Sztuczna inteligencja (AI) w naszym życiu była obecna od dawna. Często nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że z niej korzystaliśmy. Jej obecność można było dostrzec m.in. w systemie edukacji – dzięki jej zastosowaniu możliwy był m.in. pandemiczny e-learning. Od niedawna prawdziwe oblężenie przeżywają już nie tylko platformy do nauki języków obcych, czy też kursy w formule online, ale także narzędzia oferujące rozwiązanie dowolnego zadania i napisanie każdego wypracowania w ciągu kilkudziesięciu sekund! Wśród nich szczególną popularnością cieszy się ChatGPT, To rodzaj chatbota, czyli komputerowego programu, który prowadzi z nami rozmowę na dowolny temat. Dzięki temu, że sztuczna inteligencja bazuje na algorytmach i zachowuje się podobnie do ludzi, jest w stanie uczyć się od nich m.in. formułowania wypowiedzi. AI ma także dostęp do gigantycznej bazy danych, w związku z czym jest w stanie odpowiedzieć na nasze pytania niezależnie od tego, jakiej dziedziny dotyczą.
ChatGPT bardzo szybko zachwycił młodych ludzi. Odkryli oni bowiem, że dzięki temu rozwiązaniu są w stanie poradzić sobie praktycznie z każdym zadaniem domowym. Czas, który muszą na to poświęcić? Od kilku do kilkudziesięciu sekund! Technologiczna nowinka padła więc na bardzo podatny grunt. Uczniowie przemęczeni nadganianiem zaległego materiału, toną prac domowych i kolejnymi sprawdzianami, zaczęli chętnie korzystać z tego darmowego rozwiązania. Część z nich oddaje nauczycielom wypracowania 1:1 wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Niektórzy wprowadzają niewielkie zmiany z nadzieją, że nauczyciel nie dowie się o prawdziwym autorze pracy. Często im się to udaje – wykrycie tego jest znacznie trudniejsze niż mogłoby się wydawać. W tym przypadku nie działa bowiem umieszczenie fragmentu podejrzanego wypracowania w internecie i sprawdzenie, czy nie pochodzi ono z jakiejś strony internetowej.
Wykorzystywanie tekstów generowanych przez ChatGPT stało się zmorą nie tylko w przypadku uczniów szkół podstawowych i średnich, ale także studentów. W związku z tym trwają prace nad rozwiązaniami pozwalającymi sprawdzić, czy autorem tekstu jest sztuczna inteligencja. Autorem jednego z nich – aplikacji GPTZero – jest Eduard Tian, student informatyki na Uniwersytecie Princeton. Wraz z końcem stycznia udostępniono również narzędzie AI Classifier. Jego skuteczność także pozostawia wiele do życzenia. Wobec tego wykorzystywane są także konwencjonalne działania. Przykładem tego jest m.in. ograniczenie dostępu do ChatGPT w sieciach internetowych na terenie szkół publicznych w Nowym Jorku. Na inne rozwiązanie zdecydowano się w części placówek edukacyjnych na terenie Australii. Sprawdziany, z którymi mierzą się tamtejsi uczniowie, są rozwiązywane własnoręcznie. Dzięki temu skala oszustw dokonywanych z wykorzystaniem wirtualnych narzędzi jest nieco mniejsza.
Sztuczna inteligencja nie jest złem wcielonym. Dzięki niej możemy korzystać z pomocy wirtualnych asystentów, mieć dostęp do niezliczonej ilości informacji w każdym momencie dnia i nocy, czy też krócej czekać na medyczną diagnozę. Jej wykorzystanie niestety wiąże się również z ograniczeniem ludzkiej działalności. Doświadczają tego między innymi artyści. Za pośrednictwem ChatGPT Ammaarowi Reshiemu udało się stworzyć książkę dla dzieci. Fundamentem dla historii o dziewczynce poznającej świat technologii w towarzystwie robota stał się wygenerowany przez AI algorytm. Opowiadanie wzbogacono o grafiki także wykonane przez narzędzie bazujące na sztucznej inteligencji. Po sprzedaniu kilkudziesięciu egzemplarzy książeczki rozpętała się prawdziwa burza dotycząca przyszłości artystycznych profesji i jakości kolejnych dzieł. Podobna dyskusja rozgorzała przy okazji zajmującego się sztuką Sam Yanga, znanego światu jako Samdoesarts. Jego prace zostały bez zgody autora udostępnione narzędziu bazującemu na sztucznej inteligencji. Algorytm miał nauczyć się warsztatu artysty i tworzyć kolejne dzieła naśladujące jego styl. Brak regulacji prawnych pozwalających na jednoznaczne działanie w takich sytuacjach i nadużycia związane z prawami autorskimi są więc obecnie jednym z głównych problemów związanych z AI.
Nie jest to jedyną formą niesprawiedliwości związaną z narzędziem ChatGPT. Ze względu na to, że wśród treści dostępnych w sieci (na podstawie których tworzona jest baza danych niezbędna do jego prawidłowego funkcjonowania) znajdują się opisy rozmaitych przestępstw, dewiacji i mowy nienawiści, postanowiono zatrudnić ludzi, którzy będą je odfiltrowywali. W związku z tym za pośrednictwem firmy „Sama” z San Francisco zatrudniono Kenijczyków, którzy mieli doskonalić wspomniany produkt. Do każdego z nich trafiały max. 2 dolary za godzinę zapoznawania się z tekstami, wśród których znajdowały się opisy tortur, kazirodztwa, czy też wykorzystywania seksualnego. Czy w związku z tym wspomniane narzędzie aby na pewno zasługuje na miano technologicznej rewolucji i edukacyjnego wybawienia?
Odwiedź nasze kanały w mediach społecznościowych
Przygotowanie do matury 2025 - nowy nabór:
Przygotowanie do matury 2026 - nowy nabór:
Przygotowanie do Egzaminu Ósmoklasisty 2025 - nowy nabór:
Odwiedź nasze kanały w mediach społecznościowych